poniedziałek, 1 grudnia 2014

Czwarty sprawa karna - przebieg w sądzie

Ten dzień zaczął się bardzo wcześnie, bo o czwartej nad ranem. 



Magdalena wraz z dziećmi wyruszyła w podróż do sądu oddalonego o ponad 200 km po sprawiedliwość. Gdy wyruszali, było jeszcze ciemno i mglisto, a dzieci wkrótce zasnęły na tylnym siedzeniu.

W sądzie stawił się oskarżony wraz ze swoimi rodzicami w charakterze świadków oraz Pani Prokurator. 
Na początku rozprawy Sędzina zaproponowała rok bezwzględnej kary więzienia tzn. bez zawieszenia wyroku, ale szanowny tatuś nie zgodził się, zażądał przeprowadzenia postępowania sądowego, przesłuchania świadków, pewien, że się wybroni.



Sprawa dotyczyła niepłacenia alimentów za okres roku - zaraz po rozpoczęciu okresu dozoru kuratora z poprzedniego wyroku. Za to niepłacenie to on już właściwie miał odwieszony wyrok i wykonaną karę w połowie - bo przecież po sześciu miesiącach wypuścili go z więzienia, nie odsiedział roku. 

Strasznie pokręcona ta sytuacja, Magdalena nie jest prawnikiem (choć blisko jej do tego ;), ale skoro sądy i prokuratury dopuściły do tego procesu to chyba jest to możliwe.

W każdym razie na początku oskarżony został przesłuchany przez sąd, panią prokurator i Magdalenę. Przyznał się do niepłacenia,  tłumaczył, że pracował w stolicy i w miejscowości swoich rodziców, trochę tu, trochę tam, przeważnie po pięć godzin dziennie, co drugi dzień, zarabiając po 1000-1200 zł miesięcznie.

Och, jaki on biedny, może sąd się ulituje... No i do tego ma problemy z alkoholem, przez to zwalniali go z pracy. 
A terapia AA? Nie, no skądże, po co? Nie uczęszcza, nie zamierza, jego to nie dotyczy, od tygodnia nie pije przecież... 

najsmaczniejszy fragment z protokołu to  "Nie szukałem pracy w swoim zawodzie, nie uczestniczyłem w kursach podnoszących kwalifikacje. Ja nigdy nie pracowałem w wyuczonym zawodzie. Nie pamiętam czy w okresie objętym zarzutem byłem zarejestrowany w urzędzie pracy, nie byłem obłożnie chory."  

Potem sąd odczytał zeznania Magdaleny z przesłuchania na komisariacie sprzed roku !, a potem zeznawała sama Magdalena:  

 "Ja wielokrotnie składałam wnioski o aktywizację zawodową dłużnika, prawie co miesiąc kontaktuję się z komornikiem. Od października 2012 jestem w stałym kontakcie z kuratorem sądowym.Był problem z egzekucją należności przez zmianę miejsca pobytu przez oskarżonego i podawanie fałszywego adresu zamieszkania."

Następnie był pan kurator, w którego dozorze wiele osób pokłada nadzieje.

 Złudne nadzieje, bo jak się w sądzie okazało, kurator mylił się i co do okresu w jakim podjął dozór nad oskarżonym i jak się okazało nie miał żadnych, ale to żadnych możliwości bezpośredniego wpływu na zachowania oskarżonego. W niczym nie pomógł, aby aktywizować go zawodowo, aby kontrolować jego miejsca pracy, wysokość zarobków, spłacanie zaległości alimentacyjnych, leczenia AA - dosłownie NIC.

 Z zeznań wynikało, że panowie od czasu do czasu porozmawiali sobie - ale z tych rozmów absolutnie NIC nie wynikało. 

"W tym okresie, w którym pozostawał pod moim dozorem pan B. nie przedkładał żadnych dokumentów na okoliczność swego zatrudnienia, na ogól pracował w zakładach gospodarki leśnej, tak deklarował. Nie deklarował wysokości zarobków,nie wiem jakie zarobki faktycznie osiągał, były uzależnione od stawki godzinowej i ilości przepracowanych godzin."

Pytanie Drodzy Obywatele - PO CO JEST KURATOR ??? - skoro nic nie wie o swoim podopiecznym ???

To kto ma wiedzieć - wierzycielka, która wraz z dziećmi jest 200 km stamtąd??

 Jak się domyślacie ciąg dalszy był taki, że Magdalena nie wytrzymała i musiała zapytać kuratora o sens jego działań - ale sędzina sprowadziła ją "do parteru", czyli:


"Przewodnicząca poinformowała oskarżycielkę posiłkową po zadanie przez nią kolejnego pytania, dotyczącego sprawowania kontrolowania sprawowania dozoru, że nie jest to przedmiotem postępowania i w tym zakresie pytania będą uchylane."

Rodzice oskarżonego, którzy zostali wezwani w charakterze świadków, odmówili składania zeznań.

O czym to świadczy?

Trudno powiedzieć. Może mają dość spraw sądowych, a może wreszcie zmądrzeli i przejrzeli na oczy? Widzą, że to ich syn postępuje niewłaściwie, a oni utrzymując go dokładają swoją cegiełkę do tego zła. 

Przecież mogli stanąć na wokandzie i bronić go, nakłamać jakim to jest dobrym synem, jak im pomaga, jak jest potrzebny w gospodarstwie... ale nie, woleli nic nie mówić....




 

                 Po chwili przerwy sąd wezwał strony i ogłosił wyrok.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wasze komentarze są mile widziane :)
Cenię konstruktywną krytykę. Nie lubię spamu.
Będę więc kasować komentarze, które są:
obraźliwe,
niezwiązane z tematem wpisu,
napisane jedynie po to, by zareklamować jakąś stronę.