piątek, 25 maja 2012

dłużnik kłamie na wywiadzie alimentacyjnym - i punkt dla dłużnika

Magdalena tak się cieszyła, żyjąc nadzieją, że już się nie wymiga od płacenia na dzieci: powiedziała sobie

 "ja się więcej płaszczyć i prosić nie będę. To nie są przecież pieniądze dla mnie, tylko dla naszych dzieci. One się na świat nie prosiły."

Otrzymała pismo urzędowe z Ś. - z Gminy Dłużnika - takiej oto treści:

" W dniu 2 maja 2012 r. przeprowadzono z dłużnikiem 

wywiad alimentacyjny i odebrano oświadczenie majątkowe. 

Dłużnik nie jest zarejestrowany w Urzędzie Pracy, 

oświadczył, że czeka na podpisanie umowy o pracę. 

O wszelkich zmianach urząd poinformuje odrębnym pismem."

Czyli co ? Ponad dwa miesiące czekania na wywiad i jego efekty, i co? -  brak jakiejkolwiek kontroli nad prawdziwością słów dłużnika - dlaczego podczas wywiadu po takim oświadczeniu dłużnika nie jest to od razu na miejscu sprawdzane telefonicznie ? 

Wystarczyłby telefon do firmy, w której dłużnik deklaruje zatrudnienie, aby zdemaskować kłamstwo. 

Normalny człowiek dostaje chociaż list intencyjny od przyszłego pracodawcy, od każdego z nas w każdym urzędzie żądają dokumentów na potwierdzenie prawdziwości naszych słów - a tu ojciec, który ewidentnie miga się od płacenia dzieciom alimentów idzie do urzędu, kłamie i nikt tego nie sprawdza.

Przecież w listopadzie 2011 r. został skierowana do Prokuratury wniosek o ukaranie dłużnika za niealimentację. To jest człowiek, któremu nie można wierzyć, a jest nadal traktowany jak normalny, praworządny obywatel!

Alimenty są przez niego płacone w niepełnej wysokości i nie w każdym miesiącu, a kwoty te w żadnym razie nie wystarczają na pokrycie potrzeb dzieci.
Od stycznia 2011 r. do czerwca 2012 r. 

wpłynęła dla dzieci zawrotna kwota 4 151 zł  

zamiast należnych 12 600 zł (700 zł x 18 miesięcy)

Nie rozumiem, dlaczego Sejm uchwalił taki bubel prawny?

Dlaczego Rzecznik Praw Dziecka jak dotąd nie zajął się tą sprawą ?