środa, 12 kwietnia 2017

kwiecień plecień

Już za chwilę kolejne Święta. Spotkamy się w gronie rodzinnym, mniejszym lub większym, w rodzinach pełnych lub niepełnych, ważne by w atmosferze spokoju i miłości.

To czas pewnej dumy i satysfakcji dla wszystkich, którzy przez ostatnie dwa lata ciężko pracowali na rzecz poprawy sytuacji miliona polskich dzieci - aby mogły otrzymywać należne im alimenty.
Machina drgnęła, zmiany prawne następują, być może powstanie rejestr wszystkich dłużników alimentacyjnych - także tych wobec dzieci spoza kryterium dochodowego do funduszu alimentacyjnego.

Tym wszystkim Ludziom od nas - samodzielnych Rodziców i Dzieci - należą się ogromne podziękowania - za zaangażowanie, determinację, wiarę w słuszną sprawę, sprawiedliwość, lecz przede wszystkim za podjęcie działań, gdy ze strony władz przez wiele lat nie było woli zmian.

To było bowiem najtrudniejsze z doświadczeń - gdy na wiele kolejnych pism czy wreszcie interpelacji poselskich otrzymywałyśmy odpowiedź "kopiuj-wklej": "polskie prawo jest dobre, nic nie trzeba zmieniać, nie ma problemu..." Nie zgadzając się na taki stan rzeczy działałyśmy nadal, bo nie ma takiej siły, która powstrzyma matkę, gdy chodzi o dobro jej dzieci. :)

Trudno wymieniać z imienia i nazwiska wszystkie osoby  - ale w tym gronie są i politycy, i dziennikarze radiowi, telewizyjni oraz prasowi, i komornicy, i prawnicy, i członkowie Stowarzyszenia Dla Naszych Dzieci, i zwykli ludzie, którzy składali swe podpisy na petycjach na rzecz zmian prawnych.

https://krd.pl/Centrum-prasowe/Informacje-prasowe/2017/Ziemie-Odzyskane-nie-placa-alimentow

To także czas pewnej zadumy. Od czasu pierwszej karnej sprawy przeciwko ojcu dzieci Magdaleny z powodu niepłacenia alimentów - z art 209 kk - minęło bowiem niemal 10 lat.
To 10 lat nerwów, szarpania, martwienia się o pieniądze, o codzienność swoją i dzieci. To wiele zmarnowanych szans, to wiele nieodbytych lekcji angielskiego czy korepetycji, nigdy nie zrealizowane marzenie o wyjeździe zagranicznym z dziećmi  w wakacje... Coś co dla innych dzieci jest oczywistością, dla innych wciąż pozostaje niezrealizowanym marzeniem.
I mimo wprowadzenia sławetnego 500+ nie ma kokosów, dzieci są już w wieku gimnazjalnym, za kilka lat będą pełnoletnie, beztroskie dzieciństwo się skończyło, minęło bezpowrotnie. Nie da się cofnąć czasu, nie da się także odrobić straconych lat bez ojca.


niedziela, 12 marca 2017

Czy uda nam się znaleźć porozumienie ?

"Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny ... "

Ile osób wypowiadając te słowa przysięgi małżeńskiej naprawdę zdaje sobie sprawę z ich treści i znaczenia ? 

Czy nauczono nas, że każdy członek rodziny jest ważny, a dla prawidłowego jej funkcjonowania nawet po rozstaniu rodziców - każdy ma zarówno prawa jak i obowiązki ?

Jak wiele jeszcze w tej kwestii jest do powiedzenia, 

jak wiele do uświadomienia i omówienia, 

można przekonać się oglądając jeden z ostatnich programów TVP Info Studio Polska

http://vod.tvp.pl/29138087/29461939

http://vod.tvp.pl/29138118/11032017-cz-2

"Ok. 10 mld zł wynosi suma niespłaconych świadczeń alimentacyjnych
Te pieniądze nie trafiają do dzieci z rozbitych rodzin. 
Dlaczego rodzice po rozstaniu nie chcą łożyć na swoje potomstwo? 
Czy problemem jest niedoskonałe prawo? 
W jaki sposób można je zmienić, aby zasądzone świadczenia były skutecznie egzekwowane?"

10 miliardów długu w rejestrach BIG to jedynie czubek góry lodowej.
To jest "jedynie" zadłużenie alimentacyjne wobec państwa – obligatoryjnie zgłoszone przez wszystkie gminy wypłacające świadczenie z funduszu alimentacyjnego, maksymalnie po 500 zł miesięcznie.
Skoro z miliona dzieci jedynie 30% otrzymuje świadczenia z funduszu alimentacyjnego,
to tylko ostrożne szacując można przyjąć, że zadłużenie wobec dzieci spoza kryterium dochodowego wynosi dwukrotność tej sumy.

Szacunki bardzo ostrożne, bowiem część z tych dzieci powinna otrzymywać alimenty w kwocie wyższej niż 500 zł – średnia statystyczna za ostatnie lata to około 700 zł na dziecko.

Kto zatem pomoże odzyskać co najmniej 30 miliardów zadłużenia wobec dzieci i i nas wszystkich - bo świadczenia z funduszu alimentacyjnego to przecież pieniądze z budżetu państwa - czyli nas obywateli, pracujących i uczciwie płacących podatki?


Problemów jest naprawdę dużo, 
a emocje, doznane krzywdy i zupełnie odmienne poglądy sprawiają, 
że trudno się porozumieć. 

Sprawą nadrzędną bowiem powinno być dobro dzieci.

Zgodnie z hierarchią potrzeb Maslowa dopiero po zaspokojeniu potrzeb podstawowych w zakresie pożywienia, ubrania, mieszkania można wejść na wyższy poziom zaspokajania potrzeby bezpieczeństwa, edukacji czy samorealizacji. 

http://www.naukowiec.org/wiedza/psychologia/piramida-potrzeb-maslowa_2796.html

Zaspokojenie podstawowych potrzeb małoletnich dzieci, które nie są jeszcze w stanie utrzymać się samodzielnie, należy zatem do obowiązków obojga rodziców. 







ALIMENTY - PŁACĘ BO KOCHAM SWOJE DZIECKO

Ta zasada powinna przyświecać wszystkim rodzicom, którym zależy na dobru ich dzieci. 

Dalszą kwestią są oczywiście potrzeby wyższego rzędu, kwestie zapewnienia odpowiedniej edukacji, wychowania, kultury, sportu - czyli samorealizacji młodego człowieka. 

Coraz częściej słychać głosy rodziców, którzy zamiast płacenia alimentów i uregulowania kontaktów z dziećmi, proponują wprowadzenie tzw. opieki naprzemiennej

Dziecko miałoby część tygodnia / miesiąca przebywać raz z jednym, raz z drugim rodziców - teoretycznie zniknąłby zatem obowiązek alimentacji i dłużników alimentacyjnych.

Mam co do tego rozwiązania wiele wątpliwości, i nie tylko o pieniądze bynajmniej tu chodzi:

Czy przeciętnego Polaka stać na to, aby wyprowadzić się z dotychczas wspólnie zamieszkiwanego domu / mieszkania i kupić / wynająć drugie - i to jak najbliżej. Przecież dzieci chodzą do jednego przedszkola czy szkoły, po południu mają zajęcia dodatkowe (angielski, sport, taniec itp. itd.) 

Pomysły jednego z panów w programie Studio Polska, że jeśli rodzice mieszkają 200 km od siebie, dzieci miałyby jeden rok mieszkać u jednego rodzica, jeden rok u drugiego są całkowicie absurdalne. Kwestie meldunkowe, kontynuacji opieki lekarskiej, ortodontycznej czy wreszcie pomysł zmieniania co rok szkoły i otoczenia, w którym funkcjonuje młody człowiek - nie mają na celu dobra dziecka. Tu chyba bardziej chodzi o kwestie władzy i tego czyje będzie na wierzchu.

Czy ktoś zrobił badania, zapytał dzieci w wieku przedszkolnym, szkolnym, nastolatków - co sądzą o takim rozwiązaniu ? Dziecko to nie worek kartofli, że można je dowolnie przerzucać z jednego adresu pod drugi, ma swoje humory, nastroje. Nastolatki nie chcą spędzać już tak wiele czasu z rodzicami, wybierając towarzystwo rówieśników.

Pomysłodawcy opieki naprzemiennej widzą tę sytuację idealistycznie - mam jednak mieszane uczucia, czy rodzice aby na pewno równo i sprawiedliwie podzielą się kosztami szkolnych obiadów, ubezpieczenia na życie, pokrywania kosztów szkolnych wyjść i wycieczek albo choćby ubrań czy obuwia. Czy jeden z rodziców celowo nie będzie unikał zakupów i "oszczędzał" na dziecku, po ciuchu licząc na to, że w przyszłym tygodniu to ten drugi rodzic kupi co trzeba.  Czy gdy jedno z rodziców zapisze dziecko na zajęcia dodatkowe czy płatne korepetycje, ten drugie nie będzie twierdził, że to niepotrzebne wydatki i wymysły ? 

Ten pomysł wart jest dalszych dyskusji, jednak potrzebuje konkretnych prawnych procedur w celu zapewnienia bezpieczeństwa ekonomicznego dzieci.

Co jednak zrobić w jakże licznych przypadkach , gdy mimo sądownie uregulowanych kontaktów oraz alimentów - jeden z rodziców całkowicie porzuca członków swojej "starej" rodziny. Nie dzwoni, nie odwiedza, w żaden inny sposób nie przejawia zainteresowania losem swoich dzieci, a także nie płaci alimentów.

Czy takiego kogoś można zmusić do miłości ?

Czy takiemu komuś powierzyć dzieci ? 

W zmianach prawnych nie możemy iść ze skrajności w skrajność - oczywiście alienowanie dzieci przez jednego z rodziców (gdy nie ma ku temu przesłanych związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa czy życia małoletniego) jest rzeczą karygodną i godną potępienia.

I jest to kwestia w której - my rodzice - mimo dzielących nas różnic się zgadzamy.

Tak samo głośno jednak należy potępić dłużników alimentacyjnych

którzy umyślnie, z premedytacją, w akcie zemsty na byłym partnerze życiowym -

 nie płacą alimentów i okradają własne dzieci.

Dlatego proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmiany prawne - aby po trzech miesiącach niepłacenia alimentów możliwe było wszczęcie postępowania karnego oraz zamiana kary pozbawienia wolności na dozór elektroniczny (ale z przymusem pracy na rzecz odpracowania długu alimentacyjnego) - to zmiany w dobrym kierunku.

Największym nadal problemem jest przyzwolenie społeczne na niepłacenie alimentów.